Ostatnimi czasy mamy do czynienia z nagminnym przedstawianiem w mediach skarykaturyzowanych obrazów powstań. Młody, zwykle nieświadomy historycznie Polak, przychodzi do kina na film „historyczny”, uważając jednocześnie się za erydutę i ogląda historię miłosną młodych powstańców. Cóż, uroczy pomysł na kasowy hit, zwłaszcza przy dużym zapotrzebowaniu na filmy opowiadające banalne historie. Smutne to niewątpliwie, ale nasuwa na myśl refleksję o potrzebach kulturowych mieszkańców naszego kraju. Otóż polegają one na tym, że w zastraszającym tempie zanikają powinności rozwoju intelektualnego. Banalna historia, fajerwerki, efekty specjalne, trochę mazgajów na ekranie – oto, na co lubi patrzeć przeciętny Polak. Wydaje się to być całkiem normalna reakcja na potrzebę odpoczynku, ale posługując się przykładem beletryzowania historii, stajemy się coraz mniej świadomi tła historycznego filmów i ich przesłania, a klapki na oczy stanowią banalne opowiastki. Warto zastanowić się więc nad wieloaspektowością oglądanych przez nas dzieł, być może przestawić się na nieco wyższą kulturę, by po ciężkim dniu pracy odpocząć z myślą o tym, że w pełni wykorzystaliśmy bogactwo kulturowe współczesnej kinematografii, bez zbędnego „ogłupiania się”. Nawet najbardziej wykształceni ludzie powinni być .
Beletryzowanie historii, czyli przychodzi Polak do kina
[Głosów:0 Średnia:0/5]